Archiwum 01 maja 2015


Wszystko i nic.
01 maja 2015, 21:21

Oto i jest. Mój pierwszy blog. 

Co to właściwie jest? Nie zastanawiałam się nad tym co piszą o "blogu" w internecie,ale dla mnie to miejsce pewnego rodzaju spotkań. Będę tu pisać o wszystkim i o niczym. O swoim życiu, swoich problemach, przygodach, emocjach związanych z codziennością,poglądach, uczuciach i nie tylko.. Po co? No właśnie po co? Właściwie długo myślałam o tym czy ma to sens założyć bloga. Przecież mogę pisać dziennik,czy pamiętnik w formie papierowej. Ale to jednak nie w tym rzecz. Tutaj,tzn w sieci,mogę być ANONIMOWA,ale jednocześnie mieć kogoś kto to przeczyta,skomentuje,poradzi. A wierzcie,łatwiej przychodzi (Mi na pewno) pisanie o sobie kiedy ludzie Cię nie znają. Można wymienić się doświadczeniami, skorzystać z uwag i porad innych blogowiczów i z czasem pokonując swój strach,przełamywać się do zwierzania. A moze i nawiązywania nowych przyjaźni? Ja zostaję samosiaa,a przynajmniej do czasu kiedy nie poznamy się lepiej i nie znajdziemy wspólnego języka. Moja rodzina,ta najbliższa to mąż i syn (4,5 latek),o nich na pewno bedę czesto wspominać. Reszte z czasem poznacie. Oczywiście szanując prywatność ich wszystkich,tzn moich bliskich i przyjaciół,będę nazywać ich bezimiennie,ale tak by w sytuacjach powtarzających się wpisów,każdy wiedział o kim mowa.

Dziś zacznę trochę o sobie. Bez szczegółów. Co by nikogo nie zanudzić. Przede wszystko godne uwagi jest moja szczerość i bezpośredność. Nie kłamię,nigdy. Wolę nie mówić nic,niżeli miała bym skłamać. Bo po co?Prawda i tak ujrzy światło dzienne,zapewniam,tak dzieje się zawsze. Po za tym,człowiek budując relacje z drugim człowiekiem,na kłamstwie nie zrobi tego poważnie. Nie będzie miał z tego korzyści (nie mówię tu o myśleniu tylko o sobie),nie dostanie tego co w przyjaźni jest najpiękniejsze. Mam przy sobie kilku takich fantastycznych "człowieków". Nie wyobrażam sobie że oni mogli by mnie okłamywać, nawet z tymi najmniejszymi sprawami,więc i Ja tego nie robię. Łatwiej wtedy o prawdziwą przyjaźń, bo ktoś z kim jest nam dobrze, z kim możemy czuć się bezpiecznie i swojo,zrozumie wszystko,choćby miało zaboleć. I będzie, będzie przy nas trwał,mimo wad i kłopotów jakie nas spotykają. Każdy boryka się z jakimiś problemami, czasami są to nie groźne w konsekwencjach sytuacje,a czasem trudna walka o lepszy dzień,ale właśnie wtedy wsparcie przyjaciół jest nam potrzebne. Dlatego uważam że warto dbać o nich. Bo kiedy my będziemy potrzebowali,możemy mieć pewność że będą.

Jak już wspomniałam,jestem mężatkom. Na ogół szczęśliwą :) Moja druga połówka,już na resztę życia (mam nadzieję) stara się z całych sił zapewnić mi to czego potrzebuje. Nie jesteśmy wysoko ustawioną rodziną,ale mamy to co najważniejsze - SIEBIE. I to jest fajne.. po co mi bogactwo,wypasione auto, willa z basenem, domek na mazurach,w górach i nad morzem,jak nie miała bym z kim dzielić radości posiadania? Po co mi by było wielkie łoże,gdybym musiała spać w nim sama? Po co był by mi salon,gdy by nie wypełniały go po brzegi zabawki? Nie miało by to wartości,gdybym była sama. Tak po trochu i wyszło wszystko i nic.

Wracając do SAMOSI,taka właśnie jestem. Uparciuch i koniec. Wszytko chcę sama,za wszelką cenę. Ale uważam to za zaletę,bo z każdym kolejnym wyzwaniem, pokonuję swoje słabości. Fakt,poddaję się czasami i proszę o pomoc innych, ale dopiero kiedy łzy jak grochy z bezsilności :)

Trochę się rozpędziłam,mam masę do napisania,a to wszystko dla tego że jestem panią domu,tak dokładnie. Siedzę z synem w domu, praktycznie sama,młodego czepiają się jakieś bakterie i nie latał do przedszkola. Więc moim obowiązkiem (jako wspaniała mama ;)) było siedzieć z dzieckiem. Nie żeby z własnego wyboru,bo z miłą chęcią poszła bym do pracy,ale w moim mniemaniu DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE,a gdy choruje najlepiej mu z rodzicami.

Dziś tak z każdej części mózgu po trochu,ale spokojnie,z czasem każdy wpis będzie osobnym,o jednym i konkretnym temacie. Nie wiem jeszcze od czego zacznę,może od własnego poglądu na wychowywanie dzieci? A może jednak z innej beczki? Jeszcze nie wiem,ale niebawem wracam.

Ściskam tych,co mają ochotę być sciśnięci :)

Pozdrawiam i zapraszam do lektury następnym razem.

Samosiaa.

Wszystko i nic.
01 maja 2015, 21:21

Oto i jest. Mój pierwszy blog. 

Co to właściwie jest? Nie zastanawiałam się nad tym co piszą o "blogu" w internecie,ale dla mnie to miejsce pewnego rodzaju spotkań. Będę tu pisać o wszystkim i o niczym. O swoim życiu, swoich problemach, przygodach, emocjach związanych z codziennością,poglądach, uczuciach i nie tylko.. Po co? No właśnie po co? Właściwie długo myślałam o tym czy ma to sens założyć bloga. Przecież mogę pisać dziennik,czy pamiętnik w formie papierowej. Ale to jednak nie w tym rzecz. Tutaj,tzn w sieci,mogę być ANONIMOWA,ale jednocześnie mieć kogoś kto to przeczyta,skomentuje,poradzi. A wierzcie,łatwiej przychodzi (Mi na pewno) pisanie o sobie kiedy ludzie Cię nie znają. Można wymienić się doświadczeniami, skorzystać z uwag i porad innych blogowiczów i z czasem pokonując swój strach,przełamywać się do zwierzania. A moze i nawiązywania nowych przyjaźni? Ja zostaję samosiaa,a przynajmniej do czasu kiedy nie poznamy się lepiej i nie znajdziemy wspólnego języka. Moja rodzina,ta najbliższa to mąż i syn (4,5 latek),o nich na pewno bedę czesto wspominać. Reszte z czasem poznacie. Oczywiście szanując prywatność ich wszystkich,tzn moich bliskich i przyjaciół,będę nazywać ich bezimiennie,ale tak by w sytuacjach powtarzających się wpisów,każdy wiedział o kim mowa.

Dziś zacznę trochę o sobie. Bez szczegółów. Co by nikogo nie zanudzić. Przede wszystko godne uwagi jest moja szczerość i bezpośredność. Nie kłamię,nigdy. Wolę nie mówić nic,niżeli miała bym skłamać. Bo po co?Prawda i tak ujrzy światło dzienne,zapewniam,tak dzieje się zawsze. Po za tym,człowiek budując relacje z drugim człowiekiem,na kłamstwie nie zrobi tego poważnie. Nie będzie miał z tego korzyści (nie mówię tu o myśleniu tylko o sobie),nie dostanie tego co w przyjaźni jest najpiękniejsze. Mam przy sobie kilku takich fantastycznych "człowieków". Nie wyobrażam sobie że oni mogli by mnie okłamywać, nawet z tymi najmniejszymi sprawami,więc i Ja tego nie robię. Łatwiej wtedy o prawdziwą przyjaźń, bo ktoś z kim jest nam dobrze, z kim możemy czuć się bezpiecznie i swojo,zrozumie wszystko,choćby miało zaboleć. I będzie, będzie przy nas trwał,mimo wad i kłopotów jakie nas spotykają. Każdy boryka się z jakimiś problemami, czasami są to nie groźne w konsekwencjach sytuacje,a czasem trudna walka o lepszy dzień,ale właśnie wtedy wsparcie przyjaciół jest nam potrzebne. Dlatego uważam że warto dbać o nich. Bo kiedy my będziemy potrzebowali,możemy mieć pewność że będą.

Jak już wspomniałam,jestem mężatkom. Na ogół szczęśliwą :) Moja druga połówka,już na resztę życia (mam nadzieję) stara się z całych sił zapewnić mi to czego potrzebuje. Nie jesteśmy wysoko ustawioną rodziną,ale mamy to co najważniejsze - SIEBIE. I to jest fajne.. po co mi bogactwo,wypasione auto, willa z basenem, domek na mazurach,w górach i nad morzem,jak nie miała bym z kim dzielić radości posiadania? Po co mi by było wielkie łoże,gdybym musiała spać w nim sama? Po co był by mi salon,gdy by nie wypełniały go po brzegi zabawki? Nie miało by to wartości,gdybym była sama. Tak po trochu i wyszło wszystko i nic.

Wracając do SAMOSI,taka właśnie jestem. Uparciuch i koniec. Wszytko chcę sama,za wszelką cenę. Ale uważam to za zaletę,bo z każdym kolejnym wyzwaniem, pokonuję swoje słabości. Fakt,poddaję się czasami i proszę o pomoc innych, ale dopiero kiedy łzy jak grochy z bezsilności :)

Trochę się rozpędziłam,mam masę do napisania,a to wszystko dla tego że jestem panią domu,tak dokładnie. Siedzę z synem w domu, praktycznie sama,młodego czepiają się jakieś bakterie i nie latał do przedszkola. Więc moim obowiązkiem (jako wspaniała mama ;)) było siedzieć z dzieckiem. Nie żeby z własnego wyboru,bo z miłą chęcią poszła bym do pracy,ale w moim mniemaniu DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE,a gdy choruje najlepiej mu z rodzicami.

Dziś tak z każdej części mózgu po trochu,ale spokojnie,z czasem każdy wpis będzie osobnym,o jednym i konkretnym temacie. Nie wiem jeszcze od czego zacznę,może od własnego poglądu na wychowywanie dzieci? A może jednak z innej beczki? Jeszcze nie wiem,ale niebawem wracam.

Ściskam tych,co mają ochotę być sciśnięci :)

Pozdrawiam i zapraszam do lektury następnym razem.

Samosiaa.

Wszystko i nic.
01 maja 2015, 21:21

Oto i jest. Mój pierwszy blog. 

Co to właściwie jest? Nie zastanawiałam się nad tym co piszą o "blogu" w internecie,ale dla mnie to miejsce pewnego rodzaju spotkań. Będę tu pisać o wszystkim i o niczym. O swoim życiu, swoich problemach, przygodach, emocjach związanych z codziennością,poglądach, uczuciach i nie tylko.. Po co? No właśnie po co? Właściwie długo myślałam o tym czy ma to sens założyć bloga. Przecież mogę pisać dziennik,czy pamiętnik w formie papierowej. Ale to jednak nie w tym rzecz. Tutaj,tzn w sieci,mogę być ANONIMOWA,ale jednocześnie mieć kogoś kto to przeczyta,skomentuje,poradzi. A wierzcie,łatwiej przychodzi (Mi na pewno) pisanie o sobie kiedy ludzie Cię nie znają. Można wymienić się doświadczeniami, skorzystać z uwag i porad innych blogowiczów i z czasem pokonując swój strach,przełamywać się do zwierzania. A moze i nawiązywania nowych przyjaźni? Ja zostaję samosiaa,a przynajmniej do czasu kiedy nie poznamy się lepiej i nie znajdziemy wspólnego języka. Moja rodzina,ta najbliższa to mąż i syn (4,5 latek),o nich na pewno bedę czesto wspominać. Reszte z czasem poznacie. Oczywiście szanując prywatność ich wszystkich,tzn moich bliskich i przyjaciół,będę nazywać ich bezimiennie,ale tak by w sytuacjach powtarzających się wpisów,każdy wiedział o kim mowa.

Dziś zacznę trochę o sobie. Bez szczegółów. Co by nikogo nie zanudzić. Przede wszystko godne uwagi jest moja szczerość i bezpośredność. Nie kłamię,nigdy. Wolę nie mówić nic,niżeli miała bym skłamać. Bo po co?Prawda i tak ujrzy światło dzienne,zapewniam,tak dzieje się zawsze. Po za tym,człowiek budując relacje z drugim człowiekiem,na kłamstwie nie zrobi tego poważnie. Nie będzie miał z tego korzyści (nie mówię tu o myśleniu tylko o sobie),nie dostanie tego co w przyjaźni jest najpiękniejsze. Mam przy sobie kilku takich fantastycznych "człowieków". Nie wyobrażam sobie że oni mogli by mnie okłamywać, nawet z tymi najmniejszymi sprawami,więc i Ja tego nie robię. Łatwiej wtedy o prawdziwą przyjaźń, bo ktoś z kim jest nam dobrze, z kim możemy czuć się bezpiecznie i swojo,zrozumie wszystko,choćby miało zaboleć. I będzie, będzie przy nas trwał,mimo wad i kłopotów jakie nas spotykają. Każdy boryka się z jakimiś problemami, czasami są to nie groźne w konsekwencjach sytuacje,a czasem trudna walka o lepszy dzień,ale właśnie wtedy wsparcie przyjaciół jest nam potrzebne. Dlatego uważam że warto dbać o nich. Bo kiedy my będziemy potrzebowali,możemy mieć pewność że będą.

Jak już wspomniałam,jestem mężatkom. Na ogół szczęśliwą :) Moja druga połówka,już na resztę życia (mam nadzieję) stara się z całych sił zapewnić mi to czego potrzebuje. Nie jesteśmy wysoko ustawioną rodziną,ale mamy to co najważniejsze - SIEBIE. I to jest fajne.. po co mi bogactwo,wypasione auto, willa z basenem, domek na mazurach,w górach i nad morzem,jak nie miała bym z kim dzielić radości posiadania? Po co mi by było wielkie łoże,gdybym musiała spać w nim sama? Po co był by mi salon,gdy by nie wypełniały go po brzegi zabawki? Nie miało by to wartości,gdybym była sama. Tak po trochu i wyszło wszystko i nic.

Wracając do SAMOSI,taka właśnie jestem. Uparciuch i koniec. Wszytko chcę sama,za wszelką cenę. Ale uważam to za zaletę,bo z każdym kolejnym wyzwaniem, pokonuję swoje słabości. Fakt,poddaję się czasami i proszę o pomoc innych, ale dopiero kiedy łzy jak grochy z bezsilności :)

Trochę się rozpędziłam,mam masę do napisania,a to wszystko dla tego że jestem panią domu,tak dokładnie. Siedzę z synem w domu, praktycznie sama,młodego czepiają się jakieś bakterie i nie latał do przedszkola. Więc moim obowiązkiem (jako wspaniała mama ;)) było siedzieć z dzieckiem. Nie żeby z własnego wyboru,bo z miłą chęcią poszła bym do pracy,ale w moim mniemaniu DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE,a gdy choruje najlepiej mu z rodzicami.

Dziś tak z każdej części mózgu po trochu,ale spokojnie,z czasem każdy wpis będzie osobnym,o jednym i konkretnym temacie. Nie wiem jeszcze od czego zacznę,może od własnego poglądu na wychowywanie dzieci? A może jednak z innej beczki? Jeszcze nie wiem,ale niebawem wracam.

Ściskam tych,co mają ochotę być sciśnięci :)

Pozdrawiam i zapraszam do lektury następnym razem.

Samosiaa.

Wszystko i nic.
01 maja 2015, 21:21

Oto i jest. Mój pierwszy blog. 

Co to właściwie jest? Nie zastanawiałam się nad tym co piszą o "blogu" w internecie,ale dla mnie to miejsce pewnego rodzaju spotkań. Będę tu pisać o wszystkim i o niczym. O swoim życiu, swoich problemach, przygodach, emocjach związanych z codziennością,poglądach, uczuciach i nie tylko.. Po co? No właśnie po co? Właściwie długo myślałam o tym czy ma to sens założyć bloga. Przecież mogę pisać dziennik,czy pamiętnik w formie papierowej. Ale to jednak nie w tym rzecz. Tutaj,tzn w sieci,mogę być ANONIMOWA,ale jednocześnie mieć kogoś kto to przeczyta,skomentuje,poradzi. A wierzcie,łatwiej przychodzi (Mi na pewno) pisanie o sobie kiedy ludzie Cię nie znają. Można wymienić się doświadczeniami, skorzystać z uwag i porad innych blogowiczów i z czasem pokonując swój strach,przełamywać się do zwierzania. A moze i nawiązywania nowych przyjaźni? Ja zostaję samosiaa,a przynajmniej do czasu kiedy nie poznamy się lepiej i nie znajdziemy wspólnego języka. Moja rodzina,ta najbliższa to mąż i syn (4,5 latek),o nich na pewno bedę czesto wspominać. Reszte z czasem poznacie. Oczywiście szanując prywatność ich wszystkich,tzn moich bliskich i przyjaciół,będę nazywać ich bezimiennie,ale tak by w sytuacjach powtarzających się wpisów,każdy wiedział o kim mowa.

Dziś zacznę trochę o sobie. Bez szczegółów. Co by nikogo nie zanudzić. Przede wszystko godne uwagi jest moja szczerość i bezpośredność. Nie kłamię,nigdy. Wolę nie mówić nic,niżeli miała bym skłamać. Bo po co?Prawda i tak ujrzy światło dzienne,zapewniam,tak dzieje się zawsze. Po za tym,człowiek budując relacje z drugim człowiekiem,na kłamstwie nie zrobi tego poważnie. Nie będzie miał z tego korzyści (nie mówię tu o myśleniu tylko o sobie),nie dostanie tego co w przyjaźni jest najpiękniejsze. Mam przy sobie kilku takich fantastycznych "człowieków". Nie wyobrażam sobie że oni mogli by mnie okłamywać, nawet z tymi najmniejszymi sprawami,więc i Ja tego nie robię. Łatwiej wtedy o prawdziwą przyjaźń, bo ktoś z kim jest nam dobrze, z kim możemy czuć się bezpiecznie i swojo,zrozumie wszystko,choćby miało zaboleć. I będzie, będzie przy nas trwał,mimo wad i kłopotów jakie nas spotykają. Każdy boryka się z jakimiś problemami, czasami są to nie groźne w konsekwencjach sytuacje,a czasem trudna walka o lepszy dzień,ale właśnie wtedy wsparcie przyjaciół jest nam potrzebne. Dlatego uważam że warto dbać o nich. Bo kiedy my będziemy potrzebowali,możemy mieć pewność że będą.

Jak już wspomniałam,jestem mężatkom. Na ogół szczęśliwą :) Moja druga połówka,już na resztę życia (mam nadzieję) stara się z całych sił zapewnić mi to czego potrzebuje. Nie jesteśmy wysoko ustawioną rodziną,ale mamy to co najważniejsze - SIEBIE. I to jest fajne.. po co mi bogactwo,wypasione auto, willa z basenem, domek na mazurach,w górach i nad morzem,jak nie miała bym z kim dzielić radości posiadania? Po co mi by było wielkie łoże,gdybym musiała spać w nim sama? Po co był by mi salon,gdy by nie wypełniały go po brzegi zabawki? Nie miało by to wartości,gdybym była sama. Tak po trochu i wyszło wszystko i nic.

Wracając do SAMOSI,taka właśnie jestem. Uparciuch i koniec. Wszytko chcę sama,za wszelką cenę. Ale uważam to za zaletę,bo z każdym kolejnym wyzwaniem, pokonuję swoje słabości. Fakt,poddaję się czasami i proszę o pomoc innych, ale dopiero kiedy łzy jak grochy z bezsilności :)

Trochę się rozpędziłam,mam masę do napisania,a to wszystko dla tego że jestem panią domu,tak dokładnie. Siedzę z synem w domu, praktycznie sama,młodego czepiają się jakieś bakterie i nie latał do przedszkola. Więc moim obowiązkiem (jako wspaniała mama ;)) było siedzieć z dzieckiem. Nie żeby z własnego wyboru,bo z miłą chęcią poszła bym do pracy,ale w moim mniemaniu DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE,a gdy choruje najlepiej mu z rodzicami.

Dziś tak z każdej części mózgu po trochu,ale spokojnie,z czasem każdy wpis będzie osobnym,o jednym i konkretnym temacie. Nie wiem jeszcze od czego zacznę,może od własnego poglądu na wychowywanie dzieci? A może jednak z innej beczki? Jeszcze nie wiem,ale niebawem wracam.

Ściskam tych,co mają ochotę być sciśnięci :)

Pozdrawiam i zapraszam do lektury następnym razem.

Samosiaa.

Wszystko i nic.
01 maja 2015, 21:21

Oto i jest. Mój pierwszy blog. 

Co to właściwie jest? Nie zastanawiałam się nad tym co piszą o "blogu" w internecie,ale dla mnie to miejsce pewnego rodzaju spotkań. Będę tu pisać o wszystkim i o niczym. O swoim życiu, swoich problemach, przygodach, emocjach związanych z codziennością,poglądach, uczuciach i nie tylko.. Po co? No właśnie po co? Właściwie długo myślałam o tym czy ma to sens założyć bloga. Przecież mogę pisać dziennik,czy pamiętnik w formie papierowej. Ale to jednak nie w tym rzecz. Tutaj,tzn w sieci,mogę być ANONIMOWA,ale jednocześnie mieć kogoś kto to przeczyta,skomentuje,poradzi. A wierzcie,łatwiej przychodzi (Mi na pewno) pisanie o sobie kiedy ludzie Cię nie znają. Można wymienić się doświadczeniami, skorzystać z uwag i porad innych blogowiczów i z czasem pokonując swój strach,przełamywać się do zwierzania. A moze i nawiązywania nowych przyjaźni? Ja zostaję samosiaa,a przynajmniej do czasu kiedy nie poznamy się lepiej i nie znajdziemy wspólnego języka. Moja rodzina,ta najbliższa to mąż i syn (4,5 latek),o nich na pewno bedę czesto wspominać. Reszte z czasem poznacie. Oczywiście szanując prywatność ich wszystkich,tzn moich bliskich i przyjaciół,będę nazywać ich bezimiennie,ale tak by w sytuacjach powtarzających się wpisów,każdy wiedział o kim mowa.

Dziś zacznę trochę o sobie. Bez szczegółów. Co by nikogo nie zanudzić. Przede wszystko godne uwagi jest moja szczerość i bezpośredność. Nie kłamię,nigdy. Wolę nie mówić nic,niżeli miała bym skłamać. Bo po co?Prawda i tak ujrzy światło dzienne,zapewniam,tak dzieje się zawsze. Po za tym,człowiek budując relacje z drugim człowiekiem,na kłamstwie nie zrobi tego poważnie. Nie będzie miał z tego korzyści (nie mówię tu o myśleniu tylko o sobie),nie dostanie tego co w przyjaźni jest najpiękniejsze. Mam przy sobie kilku takich fantastycznych "człowieków". Nie wyobrażam sobie że oni mogli by mnie okłamywać, nawet z tymi najmniejszymi sprawami,więc i Ja tego nie robię. Łatwiej wtedy o prawdziwą przyjaźń, bo ktoś z kim jest nam dobrze, z kim możemy czuć się bezpiecznie i swojo,zrozumie wszystko,choćby miało zaboleć. I będzie, będzie przy nas trwał,mimo wad i kłopotów jakie nas spotykają. Każdy boryka się z jakimiś problemami, czasami są to nie groźne w konsekwencjach sytuacje,a czasem trudna walka o lepszy dzień,ale właśnie wtedy wsparcie przyjaciół jest nam potrzebne. Dlatego uważam że warto dbać o nich. Bo kiedy my będziemy potrzebowali,możemy mieć pewność że będą.

Jak już wspomniałam,jestem mężatkom. Na ogół szczęśliwą :) Moja druga połówka,już na resztę życia (mam nadzieję) stara się z całych sił zapewnić mi to czego potrzebuje. Nie jesteśmy wysoko ustawioną rodziną,ale mamy to co najważniejsze - SIEBIE. I to jest fajne.. po co mi bogactwo,wypasione auto, willa z basenem, domek na mazurach,w górach i nad morzem,jak nie miała bym z kim dzielić radości posiadania? Po co mi by było wielkie łoże,gdybym musiała spać w nim sama? Po co był by mi salon,gdy by nie wypełniały go po brzegi zabawki? Nie miało by to wartości,gdybym była sama. Tak po trochu i wyszło wszystko i nic.

Wracając do SAMOSI,taka właśnie jestem. Uparciuch i koniec. Wszytko chcę sama,za wszelką cenę. Ale uważam to za zaletę,bo z każdym kolejnym wyzwaniem, pokonuję swoje słabości. Fakt,poddaję się czasami i proszę o pomoc innych, ale dopiero kiedy łzy jak grochy z bezsilności :)

Trochę się rozpędziłam,mam masę do napisania,a to wszystko dla tego że jestem panią domu,tak dokładnie. Siedzę z synem w domu, praktycznie sama,młodego czepiają się jakieś bakterie i nie latał do przedszkola. Więc moim obowiązkiem (jako wspaniała mama ;)) było siedzieć z dzieckiem. Nie żeby z własnego wyboru,bo z miłą chęcią poszła bym do pracy,ale w moim mniemaniu DZIECKO JEST NAJWAŻNIEJSZE,a gdy choruje najlepiej mu z rodzicami.

Dziś tak z każdej części mózgu po trochu,ale spokojnie,z czasem każdy wpis będzie osobnym,o jednym i konkretnym temacie. Nie wiem jeszcze od czego zacznę,może od własnego poglądu na wychowywanie dzieci? A może jednak z innej beczki? Jeszcze nie wiem,ale niebawem wracam.

Ściskam tych,co mają ochotę być sciśnięci :)

Pozdrawiam i zapraszam do lektury następnym razem.

Samosiaa.